18
grudnia 2023 ok. 6 km na zachód od rejonu tych erupcji rozpoczęła się kolejna: Sundhnúkagígar. O jej przebiegu przeczytasz w następującym artykule: [19.12.23] Sundhnúkagígar – nowa erupcja na półwyspie Reykjanes.
Zobaczenie na własne oczy lawy świeżo wypływającej z wulkanu jest przeżyciem na tyle niezwykłym, że nie tylko dla turystów, ale dla samych Islandczyków trwająca w 2021 r. erupcja Geldingadalir/Fagradalsfjall stała się ogromną atrakcją turystyczną.
W sierpniu 2022 r. erupcja „odżyła” nieco dalej na północ, w dolinie Meradalir, ale zakończyła się już po trzech tygodniach.
W lipcu 2023 r. koleja – już trzecia – erupcja z tego systemu wulkanicznego rozpoczęła się 7 lipca, na zboczach góry Litli-Hrútur (dosł.: mały baran), kolejne kilkaset metrów dalej na północ i w stronę szczytu Keilir. Ta erupcja trwała niemal równy miesiąc i została uznana za zakończoną dokładnie 5 sierpnia 2023.
Od razu po zakończeniu erupcji z 2022 r. (zobacz tekst poniżej) naukowcy przewidywali, że będziemy mieli w tym masywie do czynienia z kolejnymi wypływami lawy i erupcją gazów. Według niektórych z nich tego typu erupcje – z przerwami – mogą trwać nawet 150 lat!
Nic więc dziwnego, że kiedy między 28 czerwca a 6 lipca w okolicy wulkanu zanotowano aż ponad 2000 wstrząsów sejsmicznych, geologowie studzili entuzjazm, ale turyści mieli ogromną nadzieję na rychły powrót największej islandzkiej atrakcji ostatnich lat – czynnego wulkanu na półwyspie Reykjanes.
Wydarzenia potoczyły się według dość dobrze znanego schematu. Najpierw fala ogromnej ilości wstrząsów, o niewielkiej magnitudzie, połączonych z intruzją lawy i uniesieniem gruntu w okolicach Keilir (Eldgos hafið á Reykjanesi). Po czym kilka mocniejszych wstrząsów – tym razem najmocniejszy zanotowano 5 lipca o godz. 8:21 i oznaczono mu siłę M 4.8, czyli już naprawdę dużą (wielu turystów komentowało, że było czuć to trzęsienie i to mocno). W kolejnych dniach nastąpiło jeszcze kilka wstrząsów o magnitudzie ponad M 4.0, a 10 lipca o 16:40 lawa wydostała się znowu na powierzchnię ziemi i rozpoczęła się trzecia erupcja w ostatnich trzech latach.
W dniu erupcji (10 lipca 2023 r.) długość szczeliny erupcji wynosiła kilkaset metrów, ale potem (tak jak w poprzednich erupcjach) szczelina się zmniejszała, zamieniła w kilka pojedynczych kraterów, a wreszcie został tylko jeden główny, bardziej wyraźny krater.Strefa erupcji znajduje się ok. 1000 m na północ od miejsca erupcji z 2022 r., a większość lawy spłynęła właśnie do tamtej doliny (Meradalir). Specyfiką erupcji z lipca 2023 były liczne lokalne pożary. Płonęły mchy i poszycie okolicznych skał. Zjawisko było na tyle intensywne, że okresowo – szczególnie w pierwszych dniach erupcji – okolica wulkanu była nawet zupełnie zamykana dla turystów.
W pierwszych godzinach od wybuchu erupcja określana była jako niewielka, w porównaniu z poprzednimi. W kolejnych dniach zmieniło się to wyraźnie i erupcja określana była jako zdecydowanie (czasem nawet wielokrotnie) silniejsza od tych z lat 2022 i 2021. Po ok. tygodniu-dwóch siła erupcji wyraźnie osłabła. Pod koniec lipca z wulkanu przestała wypływać widoczna „rzeka lawy”, a na początku sierpnia 2023 erupcja zupełnie ustała.Wulkanolodzy znowu potwierdzają, że należy się liczyć z kolejnymi erupcjami w tej okolicy „w niedługim czasie” (czyli od roku do kilkudziesięciu lat).
Kolejna erupcja na półwyspie Reykjanes zakończyła się i (znowu) nie ma tam możliwości oglądania świeżej lawy. Czy oznacza to, że nie warto wybrać się na spacer w tym regionie? Nie całkiem…
Rzeczywiście nie możemy tu już zobaczyć gorącej, czerwono-żółtej lawy, ale nadal jest to najmłodsze i najświeższe pole lawy na Islandii. Być może nie warto planować 6-godzinnnego marszu aż do miejsca najnowszej erupcji, ale krater i pole lawy pozostałe po pierwszej erupcji – tej z 2021 r. – nadal prezentują się bardzo ciekawie.
Tymczasem pole lawy z erupcji Fagradarsfjall nadal wygląda jakby zastygło przed chwilą, a i sam krater wulkanu wyraźnie różni się od tych, które można zobaczyć w innych częściach Islandii. Ma wyraźnie ostre krawędzie, ciągle 'okopcone’ ściany i również sprawia wrażenie jakby zasnął ledwo przed chwilą.
Dlatego choćby dla porównania z innymi polami lawy i stożkami kraterów, warto zobaczyć chociaż miejsce tej najstarszej erupcji. Jednocześnie są to punkty widokowe najbliższe parkingu P1, więc wycieczka tu nie jest długa – nie powinna wam zająć więcej niż 1h w jedną stronę. Chociaż po drodze mamy przynajmniej jedno dość strome podejście, więc nie jest to szlak dla osób z ograniczeniami ruchowymi.
Erupcja roku 2022 trwała od 3 do 21 sierpnia. Po jej ustaniu pozostało nowe, gorące pole lawy, które zaczęło powoli stygnąć. Geolodzy dość zgodnie przewidują, że należy spodziewać się kolejnych erupcji w tym regionie, jednak nie umieją podać nawet przybliżonego terminu takich kolejnych epizodów.
Kiedy we wrześniu 2021 r. z krateru ustał wypływ lawy, wulkanolodzy byli zgodni, że to prawdopodobnie nie koniec erupcji, a na pewno nie koniec aktywności sejsmicznej i wulkanicznej w tym regionie. Erupcje takie jak Geldingadalir mogą trwać nawet i 150 lat, choć zwykle z nawet dość długimi przerwami w trakcie.
Przez kolejne pół roku półwysep pozostawał aktywny, ale data kolejnej erupcji trudna była do przewidzenia. Naukowcy ostrożnie mówili raczej o najbliższych latach – w wulkanicznej skali to i tak bardzo szybko. Jednak w czerwcu, a szczególnie lipcu 2022 trzęsień ziemi zaczęło pojawiać się coraz więcej, a satelitarne pomiary jednoznacznie potwierdzały podnoszenie się gruntu, co oznaczało wpływanie nowej lawy w system wulkanu i „rozpychanie” wcześniejszej szczeliny.
Szczytowa fala aktywności sejsmicznej rozpoczęła się 30 lipca 2022, kiedy to na półwyspie odczuwalne było nawet do 10,000 (niewielkich) trzęsień ziemi dziennie! W większości były to wstrząsy niewielkie, poniżej M3, a więc dla ludzi praktycznie nieodczuwalne. Jednak stopniowo rosła też siła tych najsilniejszych wstrząsów, które właśnie 30 lipca zaczęły przekraczać granicę M4, a 31 lipca o 17:48 zanotowano nawet wstrząs o magnitudzie M5.4, co jest już silnym zdarzeniem, nawet jak na Islandię.
Ta seria zdarzeń bardzo mocno przypominała to, co działo się bezpośrednio przed erupcją z marca 2021 r., więc wielu entuzjastów Islandii uznało, że Gelidngadalir wraca, ale i wulkanolodzy potwierdzali, że (o ile aktywność nie wygaśnie), to możemy mieć do czynienia z nową erupcją „w najbliższym okresie”.
Nowa erupcja miała miejsce w tym samym regionie – ok. 1 km na północny wschód od poprzedniej. Miejsce to leży w dolinie Merardalir, do której okresowo spływała część lawy z erupcji z 2021 r.
Nowa erupcja miała charakter szczelinowy. W odróżnieniu od typowych kraterów, tutaj lawa wydobywała się na powierzchnię dość długą szczeliną. Początkowo długość tej szczeliny wynosiła nawet do 500 metrów, ale już kilka dni później zmniejszyła się do ok. 100 m. Ze względu na bardzo krótki okres trwania erupcji, wulkan nie zdążył uformować nowego stożka, podobnego do tego z 2021 r.
Ze szczeliny wulkanicznej wydobywała się także duża ilość gazów, których skład chemiczny był na bieżąco badany. Nie wydobywały się z niej natomiast popioły, dzięki czemu ruch lotniczy nie był zaburzony. W rejonie wybuchu latało natomiast wyjątkowo dużo turystycznych helikopterów – popyt na takie loty widokowe znowu ogromnie wzrósł…
Wytyczony został nowy szlak pieszy do miejsca erupcji – to trasa o długości ok. 7 km, ale ze względu na dość trudny, górski teren, przejście jej zajmie nawet 5-6 godzin marszu (w obie strony). Okresowo – przy wyjątkowo złej pogodzie lub dużej emisji gazów – Służba Cywilna nie tylko odradza wejście na szlak, ale nawet go zamyka.
Ze względu na powtarzające się wypadki poważnego wyczerpania rodzin próbujących zobaczyć wulkan z dziećmi, wprowadzono także ZAKAZ wstępu dla dzieci poniżej 12 lat.
Konieczne jest bardzo dobre przygotowanie się do takiej wycieczki i elastyczne jej planowanie.
Wstrząsy sejsmiczne w rejonie erupcji zaczęły się wyraźnie zmniejszać od ok. 18 sierpnia, a zupełnie ustały 21 sierpnia, razem z końcem emisji lawy.
W regionie przestała się pojawiać świeża lawa, jednak ta już tam zalegająca stygnąć będzie jeszcze wiele miesięcy.
Według informacji Islandzkiego Biura Meteorologicznego w regionie erupcji ciągle istnieją różne zagrożenia wulkaniczne, w tym w szczególności emisja potencjalnie trujących gazów, więc odpowiednie służby monitorują sytuację na bieżąco i ciągle mogą zamknąć dostęp do miejsca erupcji, jeśli będzie to konieczne.
Nie można powiedzieć kiedy erupcja znowu ruszy, ale naukowcy są zgodni, że możemy się spodziewać kolejnych epizodów w tym systemie wulkanicznym. Jednak czy stanie się to w ciągu kolejnych tygodni, miesięcy, lat czy może nawet dekad – tego nie sposób określić. Tego typu erupcje mogą trwać nawet i 150 lat, jednak przerwy pomiędzy poszczególnymi epizodami również mogą być wieloletnie.
Erupcja w dolinie Geldingadalir, na zboczach Fagradalsfjall (385 m n.p.m.) rozpoczęła się w piątek 19 marca, wieczorem. Być może dlatego niemal natychmiast po erupcji – i potwierdzeniu jej łagodnego przebiegu – wiele osób, korzystając z wolnych weekend’owych dni, postanowiło zobaczyć ją z bliska i na własne oczy. Nie tylko turyści, których ze względu na epidemię COVID-19 i tak było w tym okresie niewielu, ale także sami Islandczycy chcieli spojrzeć na najświeższą lawę z bliska.
Na pobliskiej drodze powstał spontaniczny parking, a w okolicy erupcji wiele osób urządziło sobie piknik. Niektórzy postanowili pograć przy lawie w siatkówkę, inni spróbować jajecznicy usmażonej na lawie. W powietrzu bzyczały – i często niszczyły się od gorąca – liczne drony. Dopóki Służba Cywilna nie zaczęła nieco kontrolować i porządkować przepływu ludzi, całość nabrała charakteru spontanicznego i dość radosnego święta, w czasie którego wszyscy chcieli się nacieszyć wspaniałym pokazem siły, która stale tworzy i powiększa Islandię.
Erupcja była dynamiczna, pojawiały się nowe punkty wypływu lawy, a gazy wydobywające się ze szczelin zmieniały swój skład i bywały niebezpieczne. Całość jednak była ściśle i na bieżąco monitorowana przez islandzką Służbę Cywilną i kiedy tylko sytuacja mogła stać się niebezpieczna dla odwiedzających, cała okolica była zamykana, a ewentualne osoby już się tam znajdujące, ewakuowano.
Obecnie (11.07.2023) wszelkie szlaki do rejonu erupcji są zamknięte. O dostępności nowych szlaków, parkingów i w ogóle sposobach dostania się na miejsce poinformujemy jak tylko Służba Cywilna udostępni takie informacje. Do tego czasu poniżej przedstawiamy informacje z lat ubiegłych.
Punkty wypływu lawy leżą na północny wschód od Grindavik oraz na wschód i południowy wschód od szczytu Fagradalsfjall.
Mapa: miejsca erupcji i parkingi przy Geldingadalir / Fagradarsfjall
Najlepszy dostęp do miejsca erupcji prowadzi z drogi 427 (Suðurstrandarvegur) na wschód od Grindaviku. Z najbliższego punktu wyznaczone zostały dwa szlaki piesze (oznaczone A i B) do samego miejsca erupcji. Szlaki oznaczone są specjalnymi słupkami, ale dość szybko turyści wydeptali tam wyraźne ścieżki (czy nawet drogi), których nie sposób zgubić. Szlak A przebiega południowo-wschodnią granicą doliny Geldingadalir, a szlak B biegnie na zachód od niej, po zboczach Fagradalsfjall. Każdy ze szlaków ma długość ok. 4 km, ale przebiegają one w dość trudnym terenie, przez co czas ich przejścia do ok. 2h w jedną stronę. Wybór drogi zależy od kierunku wiatru – należy iść możliwie jak najbardziej po stornie nawietrznej, aby uniknąć ewentualnych szkodliwych gazów wulkanicznych. Planowana jest także budowa drogi w pobliże wulkanu.
EDIT: Pod koniec kwietnia 2021 wulkan utworzył nowe kratery i przyspieszył erupcję, zalewajac m.in. dolinę Meladalir oraz znaczną część wyznaczonego szlaku B. Natomiast na początku maja 2021 większość powstałych kraterów przestała uczestniczyć w erupcji – stały się one nieaktywne. Z kolei jedyny krater, który pozostał aktywny działa znacznie aktywniej niż dotychczas – m.in. wyrzuca pióropusze lawy nawet na kilkaset metrów w górę oraz emituje stosunkowo dużo niebezpiecznych gazów. Sytuacja rozwija się dynamicznie, ale obecnie (w maju ’21) nie da się już podejść do wulkanu na tak małą odległość, jak w kwietniu. Służba Cywilna wyznacza bezpieczną strefę obserwacji ok. 500 m od czynnego krateru. Widoki nadal zapierają dech w piersiach…
W rejonie erupcji praktycznie stale obecni są pracownicy służb ratunkowych i Służby Cywilnej, którzy w razie konieczności skierują nas na odpowiednią drogę.
Należy koniecznie dopasować swój strój do tak długiego marszu, zabezpieczyć się przed ewentualnymi (na Islandii niemal pewnymi) zmianami pogody oraz zabrać ze sobą odpowiednią ilość prowiantu i wody. Koniecznie trzeba też mieć działający telefon komórkowy, gdyż lokalne służby wykorzystają je do ewentualnego zaalarmowania turystów i wezwania do ewakuacji, gdyby erupcja stała się niebezpieczna.
Półwysep Reykjanes od dawna jest jednym z najbardziej aktywnych sejsmicznie regionów Islandii. Systemy wulkaniczne na Islandii najczęściej przebiegają wzdłuż kierunku północny wschód – południowy zachód i tak samo jest na Reykjanes. Dlatego na półwyspie wyróżnia się aż trzy systemy wulkaniczne: Brennisteinsfjöll (inaczej: Bláfjöll), Krísuvík (inaczej: Krýsuvík lub Krýsuvík-Trölladyngja) oraz Reykjanes (wraz z Svartsengi). Dodatkowo niejako na południowo-zachodnim przedłużeniu półwyspu, ale już pod wodą, działa kolejny system – Eldey. Z kolei na północno-wschodniej granicy półwyspu leżą kolejne trzy systemy wulkaniczne: Grímsnes, Hrómundartindur i Hengill. W sumie to niemal 20% wszystkich islandzkich systemów wulkanicznych…
W systemie Krysuvik ostatnia erupcja miała miejsce w XII w., a w całym holocenie (w ostatnich 8 tys. lat) było ich co najmniej 10. Jeszcze w 2020 r. notowano tu po kilka trzęsień ziemi tygodniowo. W większości były to trzęsienia o magnitudzie poniżej 3, a więc de facto nieodczuwalne dla ludzi, jednak wstrząsy o magnitudzie powyżej 3 również zdarzały się dość często.
W roku 2021 liczba i siła tych wstrząsów wyraźnie wzrosła, co dla wszystkich sejsmologów było jasnym sygnałem przesuwania się magmy pod ziemią i jej podchodzenia coraz bliżej powierzchni. Do końca lutego 2021 w rejonie Fagradalsfjall zanotowano co najmniej 90 wstrząsów o magnitudzie M4 lub większej, a 24 lutego dwa wstrząsy o magnitudzie większej niż M5. Było oczywiste, że jeśli proces ten nie zostanie z jakichś powodów wstrzymany, doprowadzi w krótkim okresie do erupcji.
Aktywność wulkaniczna w rejonie góry Fagradalsfjall zintensyfikowała się ponownie w połowie marca 2021. 11 marca zanotowano tam ponad 1700 wstrząsów; 14 marca – rekordowe ponad 3000; 15 marca – ponad 1000; 17 marca – ponad 1400; 18 marca – około 400 wstrząsów sejsmicznych. Większość tych wstrząsów miała magnitudę poniżej M3, ale najsilniejszy – 14 marca o godz. 14:15 GMT miał siłę aż M5,4.
Po kilku tygodniach pełnego napięcia oczekiwania w regionie Fagradalsfjall rozstawione były liczne kamery, w tym także te transmitujące obraz na żywo do internetu. Nic dziwnego, że – być może po raz pierwszy w historii – erupcja została odnotowana nie tylko przez instrumenty sejsmiczne i specjalistyczne satelity, ale także przez wielu internautów obserwujących akurat obraz z kamer na żywo.
19 marca 2021 ok. godz. 20:45 UTC rozpoczęła się erupcja wulkaniczna w dolinie Geldingadalir, u stóp góry Fagradalsfjall.
Już kolejnego dnia naukowcy islandzcy potwierdzili, że zgodnie z oczekiwaniami erupcja jest niewielka i ma łagodny przebieg. Szczelina erupcyjna miała długość ok. 500-700 metrów, fontanny lawy określono jako niewielkie, a całe wydarzenie jako niezagrażające mieszkańcom. Ściśle monitorowano główne potencjalne zagrożenie – emisję gazów wulkanicznych. Okazało się jednak, że także ono mogło co najwyżej spowodować „dyskomfort” dla osób przebywających w bezpośredniej bliskości erupcji. Ruch lotniczy na pobliskim lotnisku Keflavik został wstrzymany jedynie na kilka godzin bezpośrednio po pierwszej erupcji.
Około 2 tygodnie po pierwszej erupcji – 5 kwietnia 2021 – w pobliżu pierwszej szczeliny pojawiły się dwie kolejne, a 6 kwietnia jeszcze jedna. Łącznie duża część doliny Geldingadalir była już zajęta przez świeżą lawę, a lawa z trzeciej szczeliny zaczęła także przepływać do sąsiedniej doliny Meradalir na północny wschód od Geldingadalir. W kolejnych tygodniach co kilka dni pojawiają się nowe pęknięcia i punkty wypływu lawy.
Nic nie zapowiada zwiększenia intensywności erupcji, ale w jej regionie pojawiają się kolejne szczeliny lawowe. Zgodnie z przewidywaniami naukowców, jeśli erupcja będzie dalej przebiegać w taki sam sposób (ok. 5-7 m3/s), w miejscu doliny Geldingadalir powstanie nowy wulkan tarczowy. Nie jest to proces szybki – erupcje tworzące takie wulkany trwają nawet po kilkaset lat. Również poprzednie erupcje w systemie Krysuvik trwały od 100 do nawet 300 lat. Najprawdopodobniej mamy więc mnóstwo czasu, by obejrzeć powstawanie tego wulkanu na własne oczy.
Na przełomie kwietnia i maja 2021 większość powstałych kraterów przerwała aktywność. Lawa w tych kraterach zaczęła stygnąć, a najmniejsze powoli zaczęły ginąć pod warstwami nowej, świeżej lawy.
Jedyny ciągle aktywny krater wzmocnił, ale też i zmienił swoją aktywność. Zamiast spokojnie i stabilnie wylewać lawę niewielkim strumieniem, krater teraz działa nieco bardziej jak gejzer. „Przytyka” się okresowo, by po paru-parunastu minutach wybuchnąć znacznie mocniejszym i wyższym pióropuszem lawy. Wysokość słupów emitowanej lawy określa się nawet na 300 metrów, w przypadku najwyższych „wystrzałów”. Krater częściej emituje też duże ilości szkodliwych gazów, przez co Służba Cywilna czasem odsuwa turystów od krateru lub w ogóle wstrzymuje wycieczki w jego okolice.
Pewną kontrowersją wokół trwającej [kwiecień 2021] erupcji jest to jak ją nazwać. Erupcja ma miejsce w systemie wulkanicznym Krysuvik, lub dokładniej Krýsuvík-Trölladyngja, na zboczach góry Fagradalsfjall, a największa część lawy spłynęła do doliny Geldingadalir. Dlatego wszystkie te nazwy są na swój sposób poprawne.
Niemniej ponieważ zarówno pierwsza erupcja, jak i większość lawy znajdują się we wspomnianej dolinie, to w informacjach medialnych – i turystycznych – obecnie erupcja najczęściej nazywana jest właśnie erupcją Geldingadalir. Jest to właściwe także dlatego, że dolina Geldingadalir najdokładniej określa miejsce erupcji. Podając nazwę góry – Fagradalsfjall – możemy wszak mieć na myśli jej drugie, północne zbocza, a system wulkaniczny Krysuvik rozciąga się na dziesiątki kilometrów od Grindavik aż daleko na północ za sam Reykjavik.
Na marginesie: Fagradalsfjall należałoby przetłumaczyć jako Góra pięknej doliny [fagur – piękna; dalir – dolina; fjall – góra]. Natomiast Geldingadalir możemy przetłumaczyć jako Dolina wałachów [gelda – kastracja; dalur/dalir – dolina].
Czy jeszcze trwa erupcja Litli-Hrútur? Gdzie najlepiej sprawdzać czy erupcja wciąż trwa? Wybieramy się na Islandię początkiem września?
najmocniej przepraszam – wakacje utrudniają utrzymanie artykułów w 'pełnej aktualności’; nie, niestety już od początku sierpnia erupcja ustała; teoretycznie może się wznowić w każdej chwili, ale jeśli wcześniejsze erupcje mogą być jakimś wyznacznikiem, to na kolejną przyjdzie nam znowu zaczekać przynajmniej pół roku; także na początku września szanse na zobaczenie „żywej lawy” są raczej niewielkie, niestety 🙁
Jak wygląda obecnie sytuacja w regionie? Czy jest sens tam jechać w czerwcu, jeżeli nie nastąpi kilejna erupcja? Czy lepiej jednak odwiedzić inne zastygłe pola ławy?
obecnie pole jest zastygłe, nigdzie nie widać czerwonej lawy, nowa się z kraterów nie wylewa; różnica w porównaniu do innych pól jest taka, że to jest świeżutkie, miejscami ciągle ciepłe, więc m.in. nie pokryte mchem czy porostami, zupełnie „pierwotne” i w ten sposób nieco ciekawe; ale czy warto poświęcić 2-3 godziny żeby je zobaczyć? naszym zdaniem: nie, nie warto
Obecnie porzucono oznaczenia szlaków A, B i C choć są jeszcze stare oznaczenia wymalowane flamastrem na sklejce. Powstały wygodne ścieżki do punktów widokowych i nowe schludne drogowskazy. Idąc z parkingu nr 1 w lewo dotrzemy do punktu widokowego Storholl (ok. 2.5 km), w prawo natomiast są dwa punkty widokowe Ntthagi (ok. 2.2 km) i Langihryggur (ok. 4.3 km). Idąc w prawo dojdziemy też do parkingu nr 2. My poszliśmy w lewo do Storholl potem kawałek zboczem wzdłuż pola lawy bez szlaku dotarliśmy do starego już nieużywanego szlaku B i nim wróciliśmy zataczając pętlę. Zejście szlakiem B jest strome, ale jest wciąż lina, której można się przytrzymać. Parkingi są płatne o ile dobrze pamiętam 1000 ISK. My z kempingu dojechaliśmy na rowerach (6.5 km) więc nie płaciliśmy. Wrażania są niezapomniane. Widok wciąż dymiącej lawy bezcenny.